piątek, 6 lipca 2012

"Wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne, każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój sposób." Lew Tołstoj


“Człowiek bez psa” – Hakan Nesser

„Człowiek bez psa” to niesamowicie wciągająca powieść, pierwsza z nowej serii szwedzkiego pisarza o inspektorze Gunnar Barbarotti. Jednak głównym zbiorowym bohaterem jest rodzina Hermanssonów. Gdy ojciec Karl-Erik obchodzi swe sześćdziesiąte piąte urodziny a jego córka czterdzieste, ma odbyć ma się skromna uroczystość w gronie najbliższych. Do Kymlinge przybywają dzieci Karla i Rosemarie – dwie dorosłe córki z mężami i dziećmi oraz syn. Ten ostatni jest „czarną owcą” rodziny, gdyż popełnił w swym życiu zbyt wiele błędów, a ostatni skandal w reality show długo zostanie w pamięci. Nagle jednak podczas tego rodzinnego spotkania dochodzi do dwóch tragedii – znika ten właśnie syn, a następnie przepada bez śladu najstarszy wnuk Karla i Rosemarie – Henrik, uważany za wzór i ideał, co jak się okaże nie jest do końca takie oczywiste.
Przez pierwszą część mamy ukazany toksyczny obraz tejże rodziny. Dwa obozy silnych i słabych charakterów ciągle ze sobą walczących. Karl-Erik, jego córka Ebba i wnuk Henrik, uważają siebie za ideały i tak chcą wyglądać w oczach wszystkich. Jednak to tylko powłoka, maska, za którą skrywają swoje tajemnice i pragnienia. Rosemarie, jej córka Kristina, syn Robert i wnuk Kristoffer - "ofiary", zawsze żyjące w cieniu męża/siostry/brata/przeszłości. Lecz potrafią znaleźć w sobie siłę i pokazać zęby. Jednak cała ta familia niczym jak Aniela Dulska zamiata swoje problemy pod dywan, pierze brudy w swoich czterech ścianach (powiadomienie o zaginięciu po kilkudziesięciu godzinach). Kruche relacje łamią się jednak pod presją tajemniczego zaginięcia Roberta i Henrika.
Po jakiś dwustu stronach pojawia się inspektor Gunnar Barbarotii - mężczyzna z przeszłością, rozwodnik, ojciec trójki dzieci, mieszkający z córką, próbujący siły w nowym związku. Zawarł z Bogiem pewien układ plusów i minusów, który czasami pomaga mu w pracy. Porównując "Człowieka bez psa" z innymi powieściami o inspektorze mam wrażenie, jakby nie przykładał się do rozwikłania sprawy. Prawda, że jeździ po Szwecji, pyta, notuje i rozmyśla, ale gdyby niektóre zbiegi okoliczności, to zagadka zniknięcia Roberta nie zostałaby rozwiązania. Jednak to bardzo pokazuje, że policjant to zwykły człowiek, który musi liczyć na szczęście i uśmiech losu.
Strukturę powieści tworzą monologi i dialogi bohaterów, poznajemy z nich nie tylko przebieg śledztwa, lecz obraz rodziny Hermanssonów. Wyłania się toksyczna pajęczyna: małżeństwa są niestabilne, partnerzy męczą się ze sobą, rodzice nie słuchają swoich dzieci, a dzieci zamykają się w swoim świecie. Szwedzka rodzina to nieszczęśliwy teatr, która gra ostatnie swoje ostatnie przedstawienie. Po zakończeniu spektaklu każdy odejdzie w swoją stronę.
"Człowiek bez psa" to nietypowa powieść kryminalno-psychologiczna. Przez pierwszą połowę mamy kalejdoskop charakterów, długie wewnętrzne monologi bohaterów, które mogą zamęczyć typowego miłośnika kryminału. Lecz druga część to czysta kwintesencja tego gatunku - śledztwo, nowe ślady etc. Choć w pewnym momencie domyślamy się rozwiązanie, jednak powieść nie traci napięcia, które rośnie do spektakularnego finału.
Tytuł mojej notki nawiązuje do sytuacji rodziny Hermanssonów. Niby każdy spotkał się osobiście z problemami emocjonalnymi z jakimi borykają się bohaterowie, lecz nie sądziłem, że można być tak nieszczęśliwy w gronie najbliższych. Czym jest to spowodowane... Nie wiem, nie znalazłem odpowiedzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz